czwartek, 25 kwietnia 2013

Three


- Uspokój się – powiedział Ethan zerkając na mnie znad ekranu komputera. 
- Co za skończony gnój – mruczałam pod nosem chodząc po pomieszczeniu. 
- USPOKÓJ SIĘ – powtórzył chłopak. 
Zatrzymałam się i opadłam na krzesło przy biurku. Od tego krążenia po pokoju zaczęło mi się kręcić w głowie. 
- Gdzie on teraz jest? – westchnęłam.
- Adam zakłada mu szwy na szyi. Miał głęboką ranę.
- Idiota. Mógł się tu nie pakować. 
- Z tego co wiem, nie miał takiego zamiaru – rzekł wyciągając się na fotelu. 
- Słucham? – podniosłam na niego wzrok i zmarszczyłam brwi. 
- Sama mówiłaś, że wyciągnął z kieszeni jednego z nich portfel. Tylko po to tam poszedł – wzruszył ramionami. 
- To zabawne, że tak bał się o jakiś durny portfel – zachichotałam przewracając oczami. 
- Nie sądzę – Ethan skrzywił się odwracając monitor komputera w moją stronę. Na ekranie widoczne było zdjęcie chłopaka. 
- To Justin Bieber. Miał trudne życie do tej pory. Jak ty – powiedział przyjaciel.
- To znaczy? – zapytałam.
- Sam powinien ci to powiedzieć – wzruszył ramionami przesuwając ekran z powrotem w swoją stronę.
Siedziałam chwilę w ciszy starając się nie wybuchnąć po jego odmowie. Że niby ten skończony gnój miał podobnie do mnie? NIKT nie miał podobnie.
- Ile ma lat? – zapytałam po dobrych paru minutach. 
- Dwadzieścia – oznajmił Ethan. 
Nie pytając o nic więcej wstałam z krzesła i wyszłam z pomieszczenia. Przeszłam głównym holem sto metrów i zatrzymałam się przy drzwiach z numerkiem 112. Nachyliłam się i zapukałam lekko. 
- Proszę – usłyszałam stłumiony głos dochodzący ze pokoju. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Białe pomieszczenie zostało rozświetlone przez jasne lampy sufitowe. Czułam się, jakbym patrzyła prosto w słońce bez okularów przeciwsłonecznych. Po środku stało zielone łóżko, na którym lekarze przyjmują swoich pacjentów. Justin siedział na nim zaciskając dłonie na kolanach i zagryzając wargę. W tym czasie Adam zakładał szwy na ranie na jego szyi. Kiedy drzwi za mną trzasnęły szatyn otworzył oczy i zerknął na mnie. Puścił wargę i rozchylił lekko usta, jednak po chwili znów je zacisnął odwracając wzrok. Oparłam się o ścianę obserwując, jak Adam kończy swoją robotę. Odwrócił się, by przemyć pozostałości gazą, kiedy podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ręce. 
- Ja to zrobię – powiedziałam a on skinął głową i nic nie mówiąc opuścił pomieszczenie. Sięgnęłam po kawałek gazy i nasączyłam ją wodą. Podeszłam do łóżka, którego dalej kurczowo trzymał się Justin. Musnęłam ręką jego podbródek podciągając go lekko do góry. Delikatnie przejechałam płatkiem po zszytej ranie, starając się nie zadać mu żadnego bólu. Nachyliłam się, chcąc przemyć resztkę krwi w tyle jego karku, kiedy pasmo moich blond włosów spadło mi na oczy. Westchnęłam chcąc je poprawić kiedy poczułam ciepłą dłoń robiącą to za mnie. Podniosłam wzrok napotykając brązowe tęczówki Justina. Przyglądał mi się nieprzeniknionym wzrokiem tych nieziemskich oczu a ja nie bardzo wiedząc co robić, gapiłam się na nie jak przytrzymana. Przytomniejąc, szybko odwróciłam wzrok kończąc swoją pracę i wrzucając zużyty płatek do kosza na śmieci. Kiedy znów spojrzałam na chłopaka na jego ustach widniał delikatny uśmiech.  Usiadłam na krześle i wyciągnęłam nogi do przodu. Sięgnęłam do kieszeni i zaczęłam bawić się telefonem. 
- Teraz powiesz mi, co było takie śmieszne? – zapytał unosząc jedną brew. 
- Co? – zdziwiłam się. 
- Śmiałaś się, kiedy wyciągnąłem portfel – wyjaśnił wstając z łóżka i podchodząc do mnie. Podniosłam się z krzesła, by spojrzeć mu w oczy. 
- Jak facet może dać sobie ukraść portfel? – prychnęłam kręcąc głową. Justin nic nie odpowiedział tylko stał i patrzył na mnie. Po chwili nachylił się zmniejszając odległość między nami. 
- Tak jak ty dałaś ukraść sobie telefon – szepnął mi do ucha po czym cofnął się podnosząc do góry moją komórkę. 
- Oddawaj to – warknęłam na co on zachichotał i pokręcił głową. 
- Justin kurwa mać! – krzyknęłam podbiegając do niego i przygwożdżając go do ściany. Jęknął przeciągle, kiedy przycisnęłam ręką na jeden z siniaków na jego klatce piersiowej. 
- Jak mnie nazwałaś? – wydyszał, zanim zdążyłam znów zadać mu ból. 
- Justin. Justin Bieber – powtórzyłam przez zęby, odsuwając się.
- Skąd wiesz jak się nazywam? – zdziwił się zjeżdżając po ścianie by wreszcie usiąść na podłodze. 
- Przestań w końcu zadawać pytania – odpysknęłam opierając się o biurko. 
- Ty masz cholernie potargane nerwy – stwierdził.
- A ty nie potrafisz zamknąć mordy nawet na chwilę. 
- Ale to i tak ty masz gorzej – odpowiedział. 
- Kurwa facet mam cię dość – rzuciłam w jego stronę ostre spojrzenie. 
- Z wzajemnością. 
Przygryzłam wargę, by czegoś nie powiedzieć i ścisnęłam dłonie w pięści. W myślach rozpoczęłam odliczanie do dziesięciu starając się oddychać głęboko. Uspokój się.
- Kurwa mać – usłyszałam jęknięcie. Odwróciłam się w stronę Biebera, który ręką przytrzymywał kolejną krwawiącą ranę. – To przez ciebie. 
- Wstawaj – poleciłam i wskazałam palcem na łóżko. Justin zajął miejsce a ja podeszłam do niego i pomogłam zdjąć koszulkę. Na chwilę zapomniałam jak się oddycha widząc jego idealną klatkę piersiową, teraz pełną siniaków. Odwróciłam się starając nie pokazać tego, o czym przed chwilą pomyślałam i wyjęłam z apteczki wodę utlenioną. 
- Zapiecze – powtórzyłam swoje wcześniejsze słowo. Szatyn niezauważalnie skinął głową i spojrzał w ścianę przygryzając wargę. Przejechałam płatkiem po ranie oczyszczając ją z krwi.
- Już nie jesteś taki idealny – zakpiłam. 
- Gdybyś mnie nie dotykała, nie krwawiłbym teraz – odpowiedział nie zaszczycając mnie spojrzeniem. 
Podniosłam na niego wzrok jednak zdecydowałam się nic nie mówić tylko skupić na tym, co robiłam. Ścierałam resztkę krwi, która spłynęła koło jego biodra zastanawiając się, czy tym razem gnębi mnie poczucie winy. Nie.
- Jesteś dziwnie delikatna – zauważył wreszcie na mnie patrząc. 
- Jesteś ranny. 
- Masz wyrzuty sumienia – rzucił z chytrym uśmiechem. 
Prychnęłam rozbawiona jego słowami. Od dobrych paru lat nie doświadczyłam tego uczucia. 
- Nie – pokręciłam głową. 
- Tak – nadal stał przy swoim. 
- Weź się zamknij – mruknęłam, kończąc. Podałam mu koszulkę, którą przeciągnął przez głowę i wychylił się do tyłu podpierając się łokciami. 
- Jak masz na imię? – zapytał przyglądając mi się. 
- Meggie – odpowiedziałam siadając na blacie biurka. 
- Nie prawda. 
- Skąd ta pewność? – uniosłam jedną brew do góry. 
- Może kiedyś się dowiesz – przejechał dłonią po włosach i syknął kiedy przez przypadek dotknął rany na szyi. 
Nic nie odpowiedziałam, jedynie oparłam się o ścianę i westchnęłam. Naprawdę nie lubię tego gościa. 
- To jak masz na imię? – nie odpuszczał. 
- Może kiedyś się dowiesz – powtórzyłam jego słowa i zaśmiałam się. 
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, kiedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się a w progu pojawił się Ethan. 
- Justin, Ally, idziemy – oznajmił. 
Posłałam mu nienawistne spojrzenie i usłyszałam chichot Biebera za swoimi plecami.


***

No i trójeczka.(:
Między naszymi bohaterami coś się dzieje, hmm? Jak myślicie, jak to się wszystko potoczy? ;>
Trochę mi smutno, bo pod 2 było tylko 7 komentarzy a informuje 32 osoby... No ale trudno. :c
4 już w niedziele!

See U
FleeingDolphin

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

11 komentarzy:

  1. Fajnie się akcja rozwinęła...

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne! już chce kolejny! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa jakie Ally miała dzieciństwo :D kiedy następny? <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg afgfhfgj swietny rozdzial. od dzis shippuje jully

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. omg omg asdnfsdntgjnfjhn świetny, fajnie, że akcja rozwija się tak powoli, a nie jak w dangeru, chwila i już seks. czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. omfg, perfekcja oljdsfhdsbigfjugds.
    @BiebersCuteAss.

    OdpowiedzUsuń
  8. nie mogę się doczekać nastepnego!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bhdghsievfgvajoibegyuhvdswyhjghjjbvggggswybdjbd fsvcsdhjhxsyipbzawryopbcstjjjhhgstivfujvffjirsscbhkjgdtujvg!!! To idealny komentarz! Ja już chcę niedziele i przeczytać jak to się dalej potoczy.

    OdpowiedzUsuń
  10. [przepraszam za spam]

    Po śmierci swojej babci Cassie trafia do Domu Dziecka. Jednak nie potrafi się tam odnaleźć. Po roku i kilku nieudanych próbach ucieczki wraz ze swoją nową przyjaciółką, Molly udaje jej się wyrwać z tego potwornego miejsca. Cassandra myśli, że nareszcie jest wolna jednak niedługo po upragnionej ucieczce wpada w ręce niejakiego pana Biebera. Nie jest to najszczęśliwszy los dla młodej, ślicznej dziewczyny jaką z pewnością jest Cassie gdyż Justin Bieber nie cieszy się dobrą sławą w okolicy. Gdyby tego było mało dowiaduje się o gangsterskiej przeszłości swojego ojca. Kto by pomyślał, że przeszłość będzie jej największą zgubą, a jej wróg numer jeden jedyną deską ratunku?

    Zainteresowała Cię ta historia? ;) To koniecznie wpadnij tutaj:

    http://you-are-my-only-ecsape.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Suuuuuper ♥ [https://twitter.com/Kinga_xoxo]

    OdpowiedzUsuń