- Uspokój się – powiedział Ethan zerkając na mnie znad
ekranu komputera.
- Co za skończony gnój – mruczałam pod nosem chodząc po pomieszczeniu.
- USPOKÓJ SIĘ – powtórzył chłopak.
Zatrzymałam się i opadłam na krzesło przy biurku. Od tego krążenia po pokoju
zaczęło mi się kręcić w głowie.
- Gdzie on teraz jest? – westchnęłam.
- Adam zakłada mu szwy na szyi. Miał głęboką ranę.
- Idiota. Mógł się tu nie pakować.
- Z tego co wiem, nie miał takiego zamiaru – rzekł wyciągając się na fotelu.
- Słucham? – podniosłam na niego wzrok i zmarszczyłam brwi.
- Sama mówiłaś, że wyciągnął z kieszeni jednego z nich portfel. Tylko po to tam
poszedł – wzruszył ramionami.
- To zabawne, że tak bał się o jakiś durny portfel – zachichotałam przewracając
oczami.
- Nie sądzę – Ethan skrzywił się odwracając monitor komputera w moją stronę. Na
ekranie widoczne było zdjęcie chłopaka.
- To Justin Bieber. Miał trudne życie do tej pory. Jak ty – powiedział przyjaciel.
- To znaczy? – zapytałam.
- Sam powinien ci to powiedzieć – wzruszył ramionami przesuwając ekran z
powrotem w swoją stronę.
Siedziałam chwilę w ciszy starając się nie wybuchnąć po jego odmowie. Że niby ten skończony gnój miał podobnie do
mnie? NIKT nie miał podobnie.
- Ile ma lat? – zapytałam po dobrych paru minutach.
- Dwadzieścia – oznajmił Ethan.
Nie pytając o nic więcej wstałam z krzesła i wyszłam z pomieszczenia. Przeszłam
głównym holem sto metrów i zatrzymałam się przy drzwiach z numerkiem 112.
Nachyliłam się i zapukałam lekko.
- Proszę – usłyszałam stłumiony głos dochodzący ze pokoju. Otworzyłam drzwi i
weszłam do środka. Białe pomieszczenie zostało rozświetlone przez jasne lampy
sufitowe. Czułam się, jakbym patrzyła prosto w słońce bez okularów
przeciwsłonecznych. Po środku stało zielone łóżko, na którym lekarze przyjmują
swoich pacjentów. Justin siedział na nim zaciskając dłonie na kolanach i
zagryzając wargę. W tym czasie Adam zakładał szwy na ranie na jego szyi. Kiedy
drzwi za mną trzasnęły szatyn otworzył oczy i zerknął na mnie. Puścił wargę i
rozchylił lekko usta, jednak po chwili znów je zacisnął odwracając wzrok.
Oparłam się o ścianę obserwując, jak Adam kończy swoją robotę. Odwrócił się, by
przemyć pozostałości gazą, kiedy podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego
ręce.
- Ja to zrobię – powiedziałam a on skinął głową i nic nie mówiąc opuścił
pomieszczenie. Sięgnęłam po kawałek gazy i nasączyłam ją wodą. Podeszłam do
łóżka, którego dalej kurczowo trzymał się Justin. Musnęłam ręką jego podbródek
podciągając go lekko do góry. Delikatnie przejechałam płatkiem po zszytej
ranie, starając się nie zadać mu żadnego bólu. Nachyliłam się, chcąc przemyć
resztkę krwi w tyle jego karku, kiedy pasmo moich blond włosów spadło mi na
oczy. Westchnęłam chcąc je poprawić kiedy poczułam ciepłą dłoń robiącą to za
mnie. Podniosłam wzrok napotykając brązowe tęczówki Justina. Przyglądał mi się
nieprzeniknionym wzrokiem tych nieziemskich oczu a ja nie bardzo wiedząc co
robić, gapiłam się na nie jak przytrzymana. Przytomniejąc, szybko odwróciłam
wzrok kończąc swoją pracę i wrzucając zużyty płatek do kosza na śmieci. Kiedy
znów spojrzałam na chłopaka na jego ustach widniał delikatny uśmiech. Usiadłam na krześle i wyciągnęłam nogi do
przodu. Sięgnęłam do kieszeni i zaczęłam bawić się telefonem.
- Teraz powiesz mi, co było takie śmieszne? – zapytał unosząc jedną brew.
- Co? – zdziwiłam się.
- Śmiałaś się, kiedy wyciągnąłem portfel – wyjaśnił wstając z łóżka i
podchodząc do mnie. Podniosłam się z krzesła, by spojrzeć mu w oczy.
- Jak facet może dać sobie ukraść portfel? – prychnęłam kręcąc głową. Justin
nic nie odpowiedział tylko stał i patrzył na mnie. Po chwili nachylił się
zmniejszając odległość między nami.
- Tak jak ty dałaś ukraść sobie telefon – szepnął mi do ucha po czym cofnął się
podnosząc do góry moją komórkę.
- Oddawaj to – warknęłam na co on zachichotał i pokręcił głową.
- Justin kurwa mać! – krzyknęłam podbiegając do niego i przygwożdżając go do
ściany. Jęknął przeciągle, kiedy przycisnęłam ręką na jeden z siniaków na jego
klatce piersiowej.
- Jak mnie nazwałaś? – wydyszał, zanim zdążyłam znów zadać mu ból.
- Justin. Justin Bieber – powtórzyłam przez zęby, odsuwając się.
- Skąd wiesz jak się nazywam? – zdziwił się zjeżdżając po ścianie by wreszcie
usiąść na podłodze.
- Przestań w końcu zadawać pytania – odpysknęłam opierając się o biurko.
- Ty masz cholernie potargane nerwy – stwierdził.
- A ty nie potrafisz zamknąć mordy nawet na chwilę.
- Ale to i tak ty masz gorzej – odpowiedział.
- Kurwa facet mam cię dość – rzuciłam w jego stronę ostre spojrzenie.
- Z wzajemnością.
Przygryzłam wargę, by czegoś nie powiedzieć i ścisnęłam dłonie w pięści. W
myślach rozpoczęłam odliczanie do dziesięciu starając się oddychać głęboko. Uspokój się.
- Kurwa mać – usłyszałam jęknięcie. Odwróciłam się w stronę Biebera, który ręką
przytrzymywał kolejną krwawiącą ranę. – To przez ciebie.
- Wstawaj – poleciłam i wskazałam palcem na łóżko. Justin zajął miejsce a ja
podeszłam do niego i pomogłam zdjąć koszulkę. Na chwilę zapomniałam jak się
oddycha widząc jego idealną klatkę piersiową, teraz pełną siniaków. Odwróciłam
się starając nie pokazać tego, o czym przed chwilą pomyślałam i wyjęłam z
apteczki wodę utlenioną.
- Zapiecze – powtórzyłam swoje wcześniejsze słowo. Szatyn niezauważalnie skinął
głową i spojrzał w ścianę przygryzając wargę. Przejechałam płatkiem po ranie
oczyszczając ją z krwi.
- Już nie jesteś taki idealny – zakpiłam.
- Gdybyś mnie nie dotykała, nie krwawiłbym teraz – odpowiedział nie
zaszczycając mnie spojrzeniem.
Podniosłam na niego wzrok jednak zdecydowałam się nic nie mówić tylko skupić na
tym, co robiłam. Ścierałam resztkę krwi, która spłynęła koło jego biodra
zastanawiając się, czy tym razem gnębi mnie poczucie winy. Nie.
- Jesteś dziwnie delikatna – zauważył wreszcie na mnie patrząc.
- Jesteś ranny.
- Masz wyrzuty sumienia – rzucił z chytrym uśmiechem.
Prychnęłam rozbawiona jego słowami. Od dobrych paru lat nie doświadczyłam tego
uczucia.
- Nie – pokręciłam głową.
- Tak – nadal stał przy swoim.
- Weź się zamknij – mruknęłam, kończąc. Podałam mu koszulkę, którą przeciągnął
przez głowę i wychylił się do tyłu podpierając się łokciami.
- Jak masz na imię? – zapytał przyglądając mi się.
- Meggie – odpowiedziałam siadając na blacie biurka.
- Nie prawda.
- Skąd ta pewność? – uniosłam jedną brew do góry.
- Może kiedyś się dowiesz – przejechał dłonią po włosach i syknął kiedy przez
przypadek dotknął rany na szyi.
Nic nie odpowiedziałam, jedynie oparłam się o ścianę i westchnęłam. Naprawdę nie lubię tego gościa.
- To jak masz na imię? – nie odpuszczał.
- Może kiedyś się dowiesz – powtórzyłam jego słowa i zaśmiałam się.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, kiedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się a w
progu pojawił się Ethan.
- Justin, Ally, idziemy – oznajmił.
Posłałam mu nienawistne spojrzenie i usłyszałam chichot Biebera za swoimi
plecami.
***
No i trójeczka.(:
Między naszymi bohaterami coś się dzieje, hmm? Jak myślicie, jak to się wszystko potoczy? ;>
Trochę mi smutno, bo pod 2 było tylko 7 komentarzy a informuje 32 osoby... No ale trudno. :c
4 już w niedziele!
No i trójeczka.(:
Między naszymi bohaterami coś się dzieje, hmm? Jak myślicie, jak to się wszystko potoczy? ;>
Trochę mi smutno, bo pod 2 było tylko 7 komentarzy a informuje 32 osoby... No ale trudno. :c
4 już w niedziele!
See U
FleeingDolphin
FleeingDolphin
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Fajnie się akcja rozwinęła...
OdpowiedzUsuńGenialne! już chce kolejny! :D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jakie Ally miała dzieciństwo :D kiedy następny? <3
OdpowiedzUsuńOmg afgfhfgj swietny rozdzial. od dzis shippuje jully
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńomg omg asdnfsdntgjnfjhn świetny, fajnie, że akcja rozwija się tak powoli, a nie jak w dangeru, chwila i już seks. czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńomfg, perfekcja oljdsfhdsbigfjugds.
OdpowiedzUsuń@BiebersCuteAss.
nie mogę się doczekać nastepnego!
OdpowiedzUsuńBhdghsievfgvajoibegyuhvdswyhjghjjbvggggswybdjbd fsvcsdhjhxsyipbzawryopbcstjjjhhgstivfujvffjirsscbhkjgdtujvg!!! To idealny komentarz! Ja już chcę niedziele i przeczytać jak to się dalej potoczy.
OdpowiedzUsuń[przepraszam za spam]
OdpowiedzUsuńPo śmierci swojej babci Cassie trafia do Domu Dziecka. Jednak nie potrafi się tam odnaleźć. Po roku i kilku nieudanych próbach ucieczki wraz ze swoją nową przyjaciółką, Molly udaje jej się wyrwać z tego potwornego miejsca. Cassandra myśli, że nareszcie jest wolna jednak niedługo po upragnionej ucieczce wpada w ręce niejakiego pana Biebera. Nie jest to najszczęśliwszy los dla młodej, ślicznej dziewczyny jaką z pewnością jest Cassie gdyż Justin Bieber nie cieszy się dobrą sławą w okolicy. Gdyby tego było mało dowiaduje się o gangsterskiej przeszłości swojego ojca. Kto by pomyślał, że przeszłość będzie jej największą zgubą, a jej wróg numer jeden jedyną deską ratunku?
Zainteresowała Cię ta historia? ;) To koniecznie wpadnij tutaj:
http://you-are-my-only-ecsape.blogspot.com/
Suuuuuper ♥ [https://twitter.com/Kinga_xoxo]
OdpowiedzUsuń